piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 8# " Czemu ona jest taka smutna ...."

Tydzień wolnego minął nam bardzo szybko. Od razu dostaliśmy misję rangi C. naszym zadaniem jest przeprowadzić lorda z Konohy do wioski herbaty. Stawiliśmy się o wyznaczonym czasie pod główną bramą. Mihomi się do nas nie odzywała ani nawet nie zaszczyciła nas ani jednym spojrzeniem. Gdy tylko sensei wraz z lordem do nas doszli ruszyliśmy. Przez połowę drogi panowała pomiędzy nami cisza, tylko Jiraiya-sama rozmawiał z klientem. Po kolejnych dwóch godzinach zarządził postój. Mihomi usiadła na głazie i patrzyła w inną stronę tylko nie na nas.
- Co jej się stało?- spytał się mnie Fugaku.
- Nie wiem. Może pójdźmy się jej zapytać?
- Dobra. To chodź.- ruszyliśmy w jej stronę. Dotknąłem jej ramienia. Podskoczyła i spojrzała na nas.
- Czego?!
- Co jest?- spytał się jej Fugaku siadając obok niej. Ja natomiast kucnąłem przed nią i położyłem dłonie na jej kolanach. Spojrzałem na nią. Czemu ona jest taka smutna? Spytałem siebie w myślach.
- Mi nic.
- To czemu jesteś taka smutna?- spojrzała na mnie.
- Bo moja mama musi wybrać pomiędzy swoim życiem a życiem mojej nienarodzonej siostrzyczki. Nie mogą obie przeżyć. I mama kazała mi wybrać. A ja… ja…- załkała. Od razu przytuliłem ją do siebie a Fugaku głaskał ją po włosach. Nagle się ode mnie odsunęła, wytarła twarz i posłała nam uśmiech.- Dobra chodźcie bo zaraz ruszamy dalej. Dzięki. Nie jesteście wcale tacy źli jako kumple.- powiedziała podnosząc się i ruszyliśmy do plecaków. Gdy dowiedzieliśmy się ile nam zostało ja i Fugaku przyjęliśmy tę wiadomość z ulgą. Przez kolejną część drogi gadaliśmy i dowiedzieliśmy się co tak dokładniej dolega jej mamie. Po dwóch dniach dotarliśmy do wioski. Gdy już dostaliśmy wypłatę wróciliśmy do wioski…. W połowie drogi sensei się nas zapytał.
- No moi drodzy uczniowie, może zrobimy sobie mały wypad do łaźni lub gorących źródeł?- spytał uśmiechając się do nas w ten swój zboczony sposób. Mihomi spojrzała na niego z mordem w oczach. Podeszła do niego i zdzieliła go w łeb.
- Nie!! Chyba nie muszę przypominać naszego ostatniego wypadu do gorących źródeł?- żyłka na jej skroni zaczęła niebezpiecznie pulsować. Ja i Fugaku spojrzeliśmy i powiedzieliśmy sobie w myślach to samo „ Straszna”.
- Ale moja droga Mihomi tym razem nie będę podglądał tych źródeł w których ty będziesz.- ta złapała go za ucho i zaczęła ciągnąć w dalszą drogę.
- Żadnego ale! Idziemy do wioski a tam na treningu się z tobą sensei rozprawię. A wy na co czekacie!?! Na specjalne zaproszenie!?- krzyknęła na nas. Szybko do nie dobiegliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Oczywiście Jiraiya był przez cały czas ciągnięty za ucho. Gdy byliśmy przy bramie nadal go nie puszczała. Weszliśmy do wioski i pociągnęła go za ucho do gabinetu Hokage. Zaśmialiśmy się i szybko ją dogoniliśmy bo nie chcieliśmy być na miejscu sannina. Fugaku zapukał do drzwi i gdy otrzymaliśmy pozwolenie je otworzył a Mihomi trzymając mężczyznę za ucho pociągnęła go do pomieszczenia. Przed biurkiem Hokage puściła go. Złożyliśmy raport i Trzeci spojrzał ze współczuciem na Mihomi.
- Moja droga…. Twoja matka nie żyje. W szpitalu jest twoja siostra, którą zajmuje się teraz Tsunade. Tak mi przykro.- mówiąc to położył jej dłonie na ramionach. Spuściła głowę i zagryzła wargę. Nagle usłyszeliśmy jak płacze. Nagle sannin podszedł do niej a ta się do niego przytuliła zanosząc się płaczem. Nie mogłem na to patrzeć tak samo jak Fugaku.
- Minato, Fugaku pójdźcie do jej siostry.- nakazał nam Jiraiya.
- Hai.- rzekliśmy i wyszliśmy.
Oczami Mihomi
Sensei dalej trzymał mnie w ramionach a ja dalej płakałam. Byłam zła na mamę, na lekarzy, na siostrę, na cały świat a zwłaszcza na siebie. Nie było mnie przy niej kiedy rodziła, nie było mnie przy niej kiedy umierała. Nie było mnie po prostu przy niej, nie mogłam jej powiedzieć, że wszystko się jakoś ułoży, że przeżyje, że ją kocham, że zajmę się siostrą. Nic jej nie mogłam powiedzieć. Już nie zobaczę jej uśmiechu, nie usłyszę, że mnie kocha, nie usłyszę ,że jest ze mnie dumna, nie podaruje mi psa, nie nauczy z nim razem walczyć, już niczego mnie nie nauczy. Już na to za późno. Z moich oczu poleciała ostatnia łza. Już nigdy nie zapłaczę. Obiecałam sobie. Odsunęłam się od ciała mężczyzny i powiedziałam.
- Chce zobaczyć się z siostrą.
- Dobrze. Zabiorę cię tam na baranach.- rzekł sensei po czym nakazał mi skoczyć na plecy. Pokręciłam głową jednak skorzystałam z propozycji. Wyskoczyliśmy przez okno i skacząc po dachach znaleźliśmy się w szpitalu. Zeskoczyłam z jego pleców i ruszyłam przed siebie z obojętnym wyrazem twarzy. Podeszłam do recepty.
- Gdzie znajduje się córka Okiro Inuzuki?- spytałam oziębłym tonem głosu. Kobieta nawet na mnie nie spojrzała tylko czytała jakąś durną gazetkę. Wyrwałam jej ją i na mnie spojrzała.- Dostanę odpowiedź do cholery!- krzyknęłam a mój głos był złowrogi.
- Po… pok… pokój…203….- wyjąkała a ja szybko tam pognałam. Zatrzymałam się przed drzwiami. Wzięłam kilka głębokich wdechów zanim ich nie otworzyłam. W pomieszczeniu byli moi koledzy z drużyny, Tsunade i jakieś dziecko w łóżeczku. Poczułam na sobie trzy pary oczu. Podeszłam do nich.
- Jak mama ją nazwała?- spytałam patrząc się na kobietę a nie na dziecko.
- Nie dała jej imienia. Jedyne co powiedziała zanim umarła to było, że was kocha.- powiedziała kładąc mi dłonie na ramieniu.
- Kiedy zmarła?
- Parę godzin po tym jak opuściłaś wioskę.- zacisnęłam dłonie w pięści. Zamknęłam powieki, aby się opanować.
- Mogę ją zobaczyć?- spytałam a kobieta odwróciła się ode mnie i wyjęła małe zawiniątko. Podała mi ją.- Chłopaki możecie mnie samą zostawić z siostrą? Pani też Tsunade-sama?- spojrzałam na nich.
- Dobrze. Przyjdę za dwadzieścia minut. Idziemy.- wyprowadziła ich z pokoju i zostałam sama z siostrą. Spojrzałam na nią. I mimo wolnie się rozczuliłam. Mała miała czarne włoski, które zamieniały się w loczki. Nagle otworzyła oczka, ukazując mi te same czarne oczy co mamy.
- Witaj siostrzyczko. Wiesz co? Dam ci na imię Oki. Co ty na to słoneczko?- spytałam słodkim głosikiem a ta zrobiła śmieszną minkę. Zaśmiałam się i usiadłam na krzesełku z małą na rękach. Nagle ktoś wszedł ostrożnie do pokoju. Spojrzałam i ujrzałam tam Kushinę. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła do mnie.
- Współczuje ci kochana.- rzekła tuląc się do mojego lewego ramienia.- Jak ma na imię?
- Oki. Wiem jak to jest być naczyniem.
- Co tobie zrobili dattebane?- spojrzała na mnie. Napotkałam jej wzrok i powiedziałam.
- Kiedy się narodziłam do szpitala gdzie się znajdowałam zjawiła się jakaś kobieta, podeszła do mnie i pocałowała mnie w czoło by po chwili zniknąć. Parę lat po tym okazało się, że bogini Akare wybrała mnie jako swoje naczynie oraz strażniczkę. Więc wiem jak to jest.

1 komentarz:

Czytasz - Komentujesz - Motywujesz
Chodź tego po nas nie widać, to z każdego nawet Anonimowego komentarza cieszymy się jak głupie